Gdy po raz pierwszy czytałem Ewangelie, powtórki wprowadzały zamieszanie. Dlaczego wracać do tej samej historii cztery razy? Jednak właśnie przez to powtarzanie głęboko pokochałem Jezusa. Ewangelie zapraszały mnie, by przyjść, by zadać pytania dotyczące Boga i mnie. Wcześniej nie doświadczyłem niczego podobnego.
Miałem pretensję do samego Stwórcy. Jak mógł to zrobić? Jaki Ojciec pozwala, by jego syn był torturowany, poniżony i ukrzyżowany? Chyba najbardziej trapił mnie ten moment, gdy Syn wołał do swojego Ojca: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?(Mat. 27,46). Jaką odpowiedź usłyszał? Żadnej. Milczące przyzwolenie.
Badacze Biblii czasami tłumaczą tę „ciszę z nieba” jako konieczną reakcję Ojca względem Syna, który właściwie stał się grzechem (II Kor. 5,21). Doskonały Baranek Boży stał się grzechem za tych, którzy Go zdradzili i ukrzyżowali. Stał się grzechem za ciebie i za mnie. Ta bolesna cisza może również wskazywać na nieopisany ból Ojca z powodu cierpienia Jego Umiłowanego. W każdym przypadku jest to cisza, którą mogę zrozumieć, mogę zaakceptować.
Istnieje jednak drugi rodzaj ciszy, ciszy, której nie mogę zaakceptować.
Przez ponad dwie dekady moja żona i ja zdecydowaliśmy się podróżować.Ta pielgrzymka spowodowała, że stanęliśmy oko w oko z wieloma chrześcijanami, którzy są w naszych czasach ciężko prześladowani. Ta faza naszej służby rozpoczęła się w Somalii, na wschodnim wybrzeżu centralnej Afryki, w narodzie, który był targany wojną domową rozpoczętą w 1991 roku. Przyglądanie się temu, jak naród sam się wyniszcza, było dostatecznie bolesne.Oglądanie prześladowań somalijskich naśladowców Jezusa było nie do zniesienia.
Statystyki nadal mnie szokują. Kiedy w latach 90-ych przybyliśmy do Somalii, dowiedzieliśmy się o mniej więcej 150 naśladowcach Chrystusa nawróconych z Islamu. Osiem lat później, gdy zmuszono nas do opuszczenia kraju, tylko czterech spośród tych wierzących pozostało żywych. Czterech.
Moja szczerość względem Boga Biblii przytłaczała mnie. Co można zrobić, gdy wszystko wokół wydaje się być ukrzyżowaniem i nic nie przypomina zmartwychwstania? Znając wskaźnik umieralności wśród wierzących w Somalii, który był wyższy niż 97 procent, nie byłem w stanie modlić się lub mówić wśród Somalijczyków, że: Ten który jest w was, jest większy niż ten, który jest na świecie (I Jana 4,4).
Pytania, które pojawiały się w moim umyśle, domagały się wyrażenia. Czy Jezus nadal jest godny zaufania? Czy nadal jest Panem w najbardziej trudnych miejscach na ziemi, współczesnych Rzymskich Imperiach zdefiniowanych przez ciężkie prześladowanie? Czy może Jezus jest ograniczony do dobrze ubranych, skoncentrowanych na budynkach, wykształconych, teologicznie nietolerancyjnych i denominacyjnie zdefiniowanych zachodnich kościołów?
Moja żona i ja spędziliśmy wiele lat pośród prześladowanych wierzących. Większość z nich zgromadzała się w ciągle zagrożonych domowych kościołach, poza kurtyną.Odwiedziliśmy więcej niż 72 kraje i siedzieliśmy u stóp więcej niż 600 naśladowców Jezusa, którzy doświadczają prześladowań ze strony komunizmu, Buddyzmu, Hinduizmu, Islamu i innych religii oraz ideologii.
Ci współcześni giganci chrześcijańskiej wiary uczyli nas, prowadzili i pokazali nam moc Jezusa. To byli mężczyźni i kobiety, młodzi i starcy, piśmienni i analfabeci, mieszkańcy miast i wiosek. Ich imiona są rzadko znane poza ich wspólnotą. Nie mają blogów, nie tweetują, nie piszą postów na Facebooku. Jednak nauczyli moją żonę i mnie, jak naśladować Jezusa i czynić Go znanym w czasie prześladowania. I ponieważ błagaliśmy ich, pokazali nam nie tylko, jak przetrwać w czasie niewyobrażalnego cierpienia, lecz również jak kwitnąć. W sytuacjach, gdy nasz świat był definiowany przez ukrzyżowanie, pokazywali nam zmartwychwstanie.
W byłym Związku Radzieckim rozmawialiśmy z dwoma diakonami, którzy na trzy lata byli zesłani do obozu pracy na Syberii. Powiedzieli nam, że któregoś dnia do obozu przywieziono 240 pastorów, mężczyzn, którzy nie wyrzekli się swojej wiary.Przydzielono im naprawdę niewykonalne zadanie, zaorania zamarzniętej tundry poza obozem przy użyciu kijów i poniszczonych narzędzi. Każdego wieczora, w ramach kary za niewykonanie zadania, rozbierano ich do bielizny i polewano wiadrami zimnej wody. W ciągu trzech miesięcy wszyscy zmarli w wyniku chorób.Każdy z nich pozostał wierny aż do śmierci (Obj. 2,10).
To nie jest starożytna historia. Ta historia, jak i setki podobnych, wydarzyła się w ciągu mojego życia. Niektóre z nich dzieją się właśnie teraz. Dzisiaj.
Mniej więcej 70% chrześcijan, którzy praktykują swoją wiarę, żyje w środowisku prześladowania. To szokuje większość wierzących, którzy mieszkają na Zachodzie. Nawet jest to dla nich nie do uwierzenia, że w ogóle istnieje prawdziwe prześladowanie naśladowców Chrystusa. Dla kontrastu: więcej niż 90 procent chrześcijan z Zachodu nigdy nie podzieli się Dobrą Nowiną z kimkolwiek. Z nikim, nigdy!
Jakoś tak się złożyło, że Ewangelia, którą kochamy, została utożsamiona ze zdrowiem, dobrobytem i nie ma w niej miejsca na prześladowanie, przynajmniej nie dla tych, których Bóg naprawdę kocha. Jeśli w ogóle myślimy o prześladowaniu, wydaje nam się, że jego brak w naszym życiu jest znakiem naszej specjalnej pozycji przed Bogiem. Nic dziwnego, że tak mało się modlimy o naszych prześladowanych braci i prześladowane siostry. Nic dziwnego, że prawie nie pojawiają się w naszym myśleniu.
Rzadko kiedy kazania informują nas albo inspirują w temacie prześladowanego Kościoła. Rzadko przygotowuje się zajęcia w seminarium, które mają przygotować studentów do cierpienia i prześladowania. Więcej modlimy się za naszych żołnierzy niż cierpiący Kościół. Choć Jezus powiedział, że posyła nas jak owce między wilki (Mat. 10,16), większość ludzi w seminariach przygotowywana jest, by służyć jak owca owcom.
A w tym czasie na całej planecie wierzący bracia i siostry, których codziennością jest cierpienie i prześladowania, pokazują nieugaszoną moc zmartwychwstania. Z powodu wiary odbierane są im ich dzieci, są bici,więzieni,mordowani.
W tym wszystkim cisza ze strony Zachodu jest czymś, czego nie rozumiem i nie akceptuję.
Co powoduje nasza cisza? Ona przydaje cierpienia wierzącym. Łamie Boże serce. Pokazuje, że zapomnieliśmy o naszej wiecznej rodzinie, która codziennie żyje pod prześladowaniem.Ta cisza może po prostu oznaczać, że nic nas to wszystko nie obchodzi. Nie dbamy o to. Nie zależy nam.
Moja żona dotyka sedna tej kwestii,gdy tłumaczy: „Nie ma czegoś takiego jak prześladowany Kościół i wolny Kościół. Jest tylko jeden Kościół! Jest jeden Kościół – wolny i w tym samym czasie prześladowany”. Apostoł Paweł pięknie opisuje nasze powołanie w kontekście tej rzeczywistości: Pamiętajcie o więźniach, jakbyście współwięźniami byli, o uciskanych, skoro sami również w ciele jesteściealbo, jak podają inne tłumaczenia: jakbyście sami cierpieli(Hebr.13,3).
Żaden rząd i żadna władza nie trwa wiecznie. Gdy prześladowane przyjdzie do nas, czy będziemy zadowoleni, jeśli inni będą modlić się o nas i troszczyć tak samo, jak my modlimy i troszczymy się o naszych prześladowanych braci i siostry?
Jest czas, gdy powinniśmy milczeć. Ale to nie jest ten czas. To jest czas, by mówić prawdę, by pamiętać i by opisywać ich historie.To jest czas, by mówić o Bogu, by dzielić się Ewangelią, by wyśpiewywać Boże obietnice. To jest czas, by się modlić, by wołać do Boga w imieniu naszych braci i sióstr, by polegać na Duchu, że będzie wstawiał się za nami i nimi, gdy nie znajdujemy odpowiednich słów.
To jest czas by być Kościołem, jednym Kościołem, w tym samym czasie wolnym i prześladowanym. Tak naprawdę to jest czas na wszystko, na każdą aktywność pod niebem.
Zaprawdę jest czas, by milczeć i czas, by mówić.
Ten moment – moment, który należy do nas – to jest moment, by mówić.
]]>
W powszechnej opinii współcześnie chrześcijanie cierpią dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ocenia się, że „co pięć minut na świecie ginie za wiarę wyznawca Chrystusa. W czasie, gdy w Kościele celebrować będziemy Rok Wiary, śmierć za nią poniesie prawdopodobnie 100 tys. chrześcijan. Każdego dnia zagrożone jest życie 200 mln wyznawców Chrystusa” (Prześladowania chrześcijan we współczesnym świecie, wiara.pl). Z opracowania organizacji Głos Prześladowanych Chrześcijan wynika, że 170 tys. chrześcijan ginie rocznie z powodu wiary w Chrystusa. 200 mln chrześcijan doświadcza brutalnego prześladowania. 350 mln chrześcijan na świecie doświadcza różnych form dyskryminacji. W ponad 70 krajach łamie się prawo do wolności religijnej.
To jest skala, jakiej nie znajdziemy w przeszłości. W żadnym z wcześniejszych okresów dziejów Kościoła uczniowie Chrystusa nie cierpieli tak bardzo i tak powszechnie. Takie są fakty, a jakie są wnioski?
Zetknąłem się ostatnio z opinią dotyczącą powyższej sytuacji, że mamy prawo przypuszczać, iż zbliżamy się do jakiegoś okresu kulminacyjnego dziejów i niestety powinniśmy obserwować zdecydowanie pogorszenie sytuacji w kwestii miejsca dla chrześcijaństwa w tym świecie. Czy rzeczywiście teza, że prześladowania chrześcijan na przestrzeni dziejów przybierają na sile i zwiększa się ich zakres jest zasadna?
Jak wiemy, wszystko zaczyna się już po 30 latach od powstania Kościoła. W tym momencie (i zasadniczo przez trzy kolejne wieki) chrześcijaństwo rozwija się w obrębie cesarstwa rzymskiego.
Aby ocenić, na ile dotkliwe były ówczesne prześladowania, musimy liczbę ofiar porównać do ogólnej liczby chrześcijan w tamtym czasie żyjących w cesarstwie rzymskim. W czasach Nerona i Domicjana liczbę chrześcijan w cesarstwie rzymskim ocenia się na nie więcej niż 7500 osób (na koniec I w.). Tymczasem liczbę ofiar ich prześladowań ostrożnie licząc należy szacować najwyżej na kilkaset osób. W liczbach bezwzględnych to stosunkowo niewiele, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że są to ofiary obejmujące nawet do 5-8% ogólnej liczby wierzących, okaże się, że to mogły być jedne z najpoważniejszych i najgroźniejszych prześladowań w dziejach chrześcijaństwa! Tym bardziej, że prześladowania Nerona mogły trwać dłużej, a przerwała je niespodziewana śmierć cesarza (taka sytuacja powtarzała się w starożytności jeszcze dwa-trzy razy).
Z czasem liczba chrześcijan w cesarstwie rzymskim gwałtowanie rośnie, by w momencie zakończenia prześladowań, na początku IV w. osiągnąć stan 6,3 mln wiernych. W tym czasie liczbę ofiar prześladowań Dioklecjana, Galeriusza i Maksencjusza ocenia się na 20 tysięcy (choć są i niższe szacunki). Jest to jednak liczba już w granicach pół procenta ogółu chrześcijan. Tak więc z jednej strony prześladowania są intensywniejsze, ale za to obejmują mniejszy procent populacji naśladowców Chrystusa.
W Średniowieczu, jako że chrześcijaństwo wyraźnie rozlewa się już na trzy kontynenty: Europę, Azję i Afrykę, choć w drugim i trzecim przypadku dotyczy to odpowiednio – zachodniej oraz północnej ich części, nie istniało już zagrożenie, że wrogość jakiegokolwiek państwa dosięgnie większości Kościoła. I faktycznie, choć prześladowania miały miejsce, w sposób dotkliwy objęły jedynie Azję i Afrykę, gdzie chrześcijaństwo w ich wyniku (a także islamskich podbojów) mocno się skurczyło. Szczególnie dotkliwe straty ponieśli nestorianie (dziś tradycję tę kontynuuje Kościół asyryjski i chaldejski) w Azji Środkowej, zmasakrowany w połowie XIV w. przez twórcę nowego imperium Mongołów, Tamerlana. Todd M. Johnson, chyba jednak z dużą przesadą, szacuje liczbę tych ofiar na 4 miliony męczenników.
Na szczęście w odniesieniu do późniejszych prześladowań nie musimy już bazować na subiektywnych szacunkach, dysponujemy bowiem danymi źródłowymi. Nawet, jeśli są niepełne, dają nam przynajmniej obraz skali represji. I tak w XVI wieku, w Europie, choć po rozpoczęciu Reformacji trup ściele się gęsto, po obu stronach barykady (a jest jeszcze strona trzecia – niezaangażowani w konflikt protestancko-katolicki z powodów ideologicznych anabaptyści, padający ofiarą i jednych, i drugich), jednak są to każdorazowo dziesiątki lub setki ofiar przypisane określonym wydarzeniom w poszczególnych krajach, a nie tysiące. Dużo więcej ofiar ginie w Japonii, gdzie w XVI i XVII w. dochodzi do prześladowań miejscowych katolików i hiszpańskich głównie misjonarzy. Może to być nawet 50 tys. ludzi (większość z nich to ofiary tzw. powstania na półwyspie Shimbara, mającego podłoże po części religijne.
Wiek XVIII przynosi największe prześladowania chrześcijan w Europie aż do czasów rządów bolszewików w Związku Sowieckim. Podczas katolickiego powstania w Wandei skierowanego przeciwko antychrześcijańskiemu terrorowi francuskich żyrondystów i jakobinów, ginie najpewniej około 300 tys. ludzi. A nie są to jedyne ofiary rewolucji francuskiej. Mniej więcej w tym samym czasie na rozkaz muzułmańskiego władcy położonego w południowych Indiach, królestwa Majsuru ginie ponad 25 tys. tamtejszych chrześcijan.
W następnym stuleciu mają miejsce dwa duże prześladowania: w latach 1899-1901 podczas chińskiego powstania bokserów zamordowano 32 tys. miejscowych chrześcijan i kilkuset europejskich, a w tym samym czasie, w latach 1894-1896 r. w leżącej w południowo-wschodniej Turcji prowincji Diyarbakır wymordowano 25 tys. asyryjskich jakobitów. Nie były to jedyne ofiary tego prześladowania, bowiem jednocześnie z rąk Turków zginęło 200-300 tys. Ormian.
Ponownie padli oni ofiarą tureckich muzułmanów w roku 1909: 25-30 tys. Ormian i ok. 1300 asyryjskich jakobitów. Największe prześladowanie chrześcijan obrządku ormiańskiego miało nadejść kilka lat później. W latach 1915-1917 w imperium ottomańskim ponownie zawzięto się na te dwie grupy narodowościowe i religijne. Tym razem zamordowano półtora miliona Ormian i nieznaną liczbę asyryjskich jakobitów. Zbrodnie tureckie w tym okresie kończy w 1922 r. masakra Greków i Ormian, zamieszkujących Smyrnę (Izmiru). Zginęło wówczas od 30 do 125 tys. ludzi.
W ten sposób weszli w najkrwawszy, jak dotąd wiek XX. Poza Turcją masowo cierpieli wówczas rosyjscy chrześcijanie różnych wyznań, choć najbardziej, z racji liczebności, prawosławni. Wspomniany już Todd M. Johnson, znów ze sporą przesadą liczbę ofiar tych prześladowań szacuje na 3,9 mln ludzi. Bardziej wiarygodne dane mówią o 12 tys. chrześcijan, którzy zginęli w obronie wiary w czasie wojny domowej w Rosji Sowieckiej, w latach 1917-1920. Oczywiście to tylko część ofiar reżimu komunistycznego (i część męczenników za wiarę), jednak obrazuje skalę prześladowań chrześcijan, których zamordowano z powodu ich przekonań religijnych, a nie z innych przyczyn. Przy tej okazji warto zwrócić uwagę, że nie zawsze, kiedy giną chrześcijanie, powodem ich śmierci są prześladowania religijne, ponieważ bardzo często są to przyczyny polityczne, a kwestia wiary nie odgrywa decydującej roli. Poza Rosją Sowiecką należy wspomnieć jeszcze dwa kraje, gdzie przyczyny prześladowań były podobne, a więc wrogość do chrześcijaństwa wynikająca z przekonań lewicowych, czyli Meksyk i Hiszpanię. Zginęło tam w sumie około 50 tys. chrześcijan.
W ten sposób dochodzimy do naszych czasów. Z pewnością skala prześladowań jest dziś największa, bowiem chrześcijanie cierpią w bez porównania większej liczbie krajów świata niż kiedykolwiek wcześniej. Organizacja Open Doors już od 25 lat publikuje Światowy Indeks Prześladowań, obejmujący 50 najbardziej prześladowczych państw świata, co znaczy, że państw represjonujących chrześcijan jest jeszcze więcej. Oczywiście nie wszędzie tam chrześcijanie giną, ale w wielu państwach tak rzeczywiście się dzieje. Jeśli przyjąć, że w XXI w. corocznie ginie z powodu prześladowań 100, a nawet 170 tys. chrześcijan (choć liczby te wydają się mimo wszystko przesadzone), to nadal w pierwszej połowie XX wieku śmiertelnych ofiar represjonowania chrześcijan na świecie było więcej. Ponadto dziś chrześcijan na świecie jest znacznie więcej niż kiedykolwiek w przeszłości – 2,2 miliarda i żyją w znacznie większej liczbie krajów niż kiedykolwiek w przeszłości – czy w ogóle są takie, gdzie ich nie ma? Jednak w ocenie sytuacji w naszych czasach nie chodzi jedynie o tych, którzy zginęli zamordowani często w okrutny sposób. Chodzi o zasięg prześladowań. O ile w XX w. państw, w których chrześcijanie nie czuli się bezpiecznie było zaledwie kilka: Chiny, Turcja, Związek Sowiecki, Meksyk, Hiszpania, niektóre kraje komunistyczne w Europie. A i to głównie w okresie obejmującym kilka-kilkanaście lat (wyjątkiem jest Związek Sowiecki, gdzie przez niemal cały czas istnienia tego państwa chrześcijanie cierpieli). O tyle w naszych czasach takich państw jest już kilkadziesiąt i to położonych praktycznie na wszystkich kontynentach. Ponadto w większości przypadków nastawienie prześladowcze nie jest kwestią dojścia na krótko do władzy takich czy innych sił, ale pewnych stałych tendencji, które trudno sobie wyobrazić, aby z dnia na dzień uległy zmianie. Dotyczy to przede wszystkim niemal całego świata muzułmańskiego. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że w naszych czasach na znacznie szerszą skalą mają miejsce prześladowania mające miejsce rzeczywiście z powodu wrogości religijnej. Mają w tym udział nie tylko muzułmanie, ale także buddyści czy hinduiści, czyli przedstawiciele największych religii niechrześcijańskich. To też jest nowym zjawiskiem, wartym starannego przeanalizowania. Żadna ze wspomnianych religii, nigdy w dziejach nie wykazywała tak silnej wrogości wobec chrześcijaństwa, jak ta mająca miejsce na naszych oczach. Do tego dochodzi zmiana postawy wielu państw europejskich wobec chrześcijaństwa. Oczywiście wciąż dalekie są one od prześladowania chrześcijan, ale coraz wyraźniej okazują one niechęć wobec obecności Kościołów w sferze publicznej, co poza krajami komunistycznymi w XX w. i Turcją osmańską, nie miało miejsca w Europie od czasów cesarstwa rzymskiego ery przedkonstantyńskiej.
Czy sytuacja ta – w Europie i na świecie – nadal będzie się pogarszać? Choć niczego nie możemy z góry przesądzić, jednak logika rozwoju wydarzeń – wzrost nastrojów laicyzujących w świecie Zachodu i po części w Ameryce Łacińskiej oraz wzrost nacjonalizmów religijnych w Azji i Afryce właśnie na to zdaje się wskazywać. Dzieje chrześcijaństwa najwyraźniej wchodzą w etap, dotąd nam nie znany, a przez to nierozpoznany. To jednak nie powód do obaw (choć do refleksji już tak), jak bowiem zapewnia nas Chrystus: To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat (Jan 16, 33).
]]>
Początek roku to okres, kiedy pojawiają się różne rankingi, a to sportowe, a to ekonomiczne. Kto najlepszy, kto stracił, a kto zyskał na znaczeniu. Często jest to po prostu rodzaj zabawy, z której nic szczególnego nie wynika, bo co to za różnica, czy najlepszym piłkarzem świata uznać pewnego dumnego Portugalczyka, czy drobnego i trochę nieśmiałego Argentyńczyka? Niestety czasem rankingi tworzone są także po to, aby pokazać, gdzie ginie więcej ludzi – z różnych zresztą powodów, wypadków komunikacyjnych, przestępstw kryminalnych, czy – jak w przypadku, który nas interesuje – prześladowania chrześcijan.
Organizacja Open Doors już od 25 lat publikuje World Watch List (WWL, po polsku znany jako Światowy Indeks Prześladowań). Choć sam problem przez tę organizację badany jest już od roku 1970. Na podstawie żmudnie zbieranych danych, w oparciu o wieloletnie doświadczenie związane ze śledzeniem problemu prześladowania chrześcijan na świecie (i licznymi próbami pomagania ofiarom tychże działań) powstaje lista 50 krajów świata, w których sytuacja ludzi wyznających wiarę w Chrystusa jest najtrudniejsza. Zanim przyjrzymy się bliżej metodologii tworzenie tej listy, zobaczmy jakie kraje znajdowały się na jej czele w ciągu ostatniego ćwierćwiecza. Zadziwiający jest fakt, że były to zaledwie trzy państwa! Pierwszym długotrwałym „liderem” tej niechlubnej klasyfikacji była Arabia Saudyjska. Ta muzułmańska monarchia absolutna największym prześladowcą chrześcijan była w latach 1993-1995 i 1998-2001. Na dwa lata na pierwszym miejscu zmieniła ją położona niedaleko Somalia (1996-1997), także kraj muzułmański. Natomiast niemal od samego początku XXI w. na czele listy niepodzielnie panuje komunistyczna satrapia – Korea Północna, oficjalnie znana jako Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna (2002-2017).
I teraz, aby poznać lepiej proces tworzenia WWL, musimy odwołać się do statystyki. Nie ma niczego złego w liczbach pod warunkiem, że nie tracimy z pola widzenia żywych ludzi, którzy za nimi stoją. W tym przypadku liczby są jedynie narzędziem do tego, aby lepiej zbadać problem. Aby stworzyć listę owych 50 najbardziej prześladowczych państw świata, unikając zwykłej uznaniowości, problematykę tę podzielono na pięć obszarów: życie prywatne, życie w rodzinie, życie społeczne, życie w państwie oraz życie w Kościele. Szósty element analizy przenika te wymienione pięć obszarów. Wewnątrz tych zagadnień trwa jeszcze bardziej szczegółowa analiza i w rezultacie każde państwo otrzymuje określoną liczbę punktów w skali od 0 do 100 (na zasadzie: im więcej, tym gorzej). Metodologia ta cały czas jest dopracowywana, ale już teraz pozwala na dość precyzyjne określenie poziomu prześladowań chrześcijan w poszczególnych częściach świata. Jeszcze jedno słowo odnośnie tego, co uznawane jest za prześladowania. Analitycy Open Doors rozróżniają tu pomiędzy dwiema formami nękania: „squeeze” oznacza stały ucisk, któremu poddani są chrześcijanie we wszystkich dziedzinach życia, natomiast „smash” to konkretne brutalne ataki związane z bezlitosną przemocą fizyczną. Do mediów zwykle trafiają jedynie te drugie (a i to w sposób dalece wybiórczy i niepełny), co w rezultacie w oczach zwykłego doraźnego obserwatora tworzy obraz zjawiska sporadycznego, a co za tym idzie – okazjonalnego. Tymczasem w wielu krajach właśnie wspomniany ucisk, któremu niekoniecznie towarzyszy stała, okrutna przemoc fizyczna, jest zjawiskiem niezwykle niszczycielskim przez swoją wszechobecność i długotrwałość, niedającą tamtejszym chrześcijanom chwili oddechu. W związku z tym, obecność wielu krajów, jakie znajdują się na liście WWL, z pewnością wywoła nasze zaskoczenie. Nie słyszeliśmy bowiem, żeby dochodziło tam do aktów przemocy wobec chrześcijan. Przypomnę więc – zwykle media nie są zainteresowane prezentowaniem tematyki prześladowania wyznawców Chrystusa. Powodów tego jest wiele, ale to temat na inną okazję. Wiedzę o tym musimy czerpać więc z innych źródeł i w Polsce należą do nich przed wszystkim dwa ośrodki, wspomniane Open Doors oraz Głos Prześladowanych Chrześcijan.
Jak wspomniano wyżej, od 16 lat za kraj najbardziej wrogo nastawiony do chrześcijan w opinii Open Doors uchodzi Korea Północna, dziwaczna (choć niezwykle groźna militarnie) komunistyczna monarchia absolutna od ponad półwiecza rządzona przez rodzinę Kimów. Jest to państwo, które oficjalnie zamieszkuje prawie 70 proc. ateistów. A chrześcijanie stanowią w nim ledwie około 1,5 proc. populacji (ok. 350 tys. ludzi, dane z roku 2010), z czego większość stanowią tzw. „secretbelievers”, czyli „wierzący w ukryciu”. Korea Północna otrzymała, podobnie jak w ciągu ostatnich dwóch lat, 92 pkt. (na 100 możliwych), od trzech lat utrzymując ten sam poziom prześladowań. Pomimo takiego poziomu prześladowań Kościół północnokoreański, niemal całkowicie podziemny, rozwija na poziomie 5,2 proc. rocznie.
Drugie miejsce na liście zajmuje Somalia (91 pkt., rok temu 87 pkt.), kraj niemal w stu procentach muzułmański. Brakujące 0,33 proc. zapełniają właśnie chrześcijanie, których jest tam zaledwie ok. 30 tys. i liczba ta niestety spada. Somalia jest najbardziej jaskrawym przykładem kraju, o którym cicho w mediach, jeśli chodzi o prześladowania chrześcijan, a jednak bycie tam wyznawcą Chrystusa należy do najtrudniejszych wyzwań w skali całego świata.
Miejsce trzecie zajmuje Afganistan z 89 pkt., o jeden punkt więcej niż rok temu. Kraj ten znamy dobrze z doniesień medialnych i to od wielu, wielu lat. Niestety przez cały ten czas położenie tamtejszych chrześcijan jest tak samo złe. Muzułmanie stanowiący 99,75 proc. wywierają tam ogromną presję na malutką społeczność tamtejszych chrześcijan (ok. 30-35 tys.), jednak pomimo tego, miejscowy Kościół rośnie w tempie 14,6 proc. rocznie.
Pierwsze trzy kraje reprezentują podobny poziom przemocy wobec chrześcijan (odpowiednio 9,8, 10,2 oraz 10,5 pkt.), dużo gorzej sytuacja wygląda w zajmującym czwarte miejsce Pakistanie. Ten kolejny muzułmański kraj charakteryzuje poziom przemocy o wartości 16,7 pkt. – najwyższy w całym zestawieniu. Jest to przy okazji jeden z najludniejszych krajów muzułmańskich na świecie – na ten moment jego liczba ludności oceniana jest na 202 mln. Z tego wyznawcy Allaha stanowią 95,8 proc., zaś chrześcijanie 2,45 proc. (ok. 4,5 mln). Najsłynniejszą tamtejszą chrześcijanką jest Asia Bibi, w 2010 r. skazana na karę śmierci „za bluźnierstwo przeciwko islamowi” (polegało to na stwierdzeniu: „„Jezus Chrystus umarł za moje grzechy i za grzechy świata. A co zrobił Mahomet dla ludzi?”) – jej sprawa jest wciąż w toku. Pakistan otrzymał 89 pkt. i jest to liczba powiększająca się stale od kilku lat.
Kolejne miejsce zajmuje Sudan. Ten do niedawna największy kraj w Afryce, w 2011 r. po długoletniej wojnie domowej został uszczuplony o Sudan Południowy, chrześcijański w większości, który dokonał secesji. Republika Sudanu jest państwem w większości muzułmańskim, choć chrześcijanie nadal stanowią w nim nieco ponad 26 proc. populacji (11 mln ludzi). Jeszcze przed swoim podziałem Sudan był areną trwającej pół wieku wojny domowej (1955-1972 i 1983-2005) pomiędzy muzułmańskimi Arabami zamieszkującymi północ kraju a chrześcijańskimi w większości Murzynami będącymi mieszkańcami południa. W 2003 r. rozpoczął się kolejny, niezwykle krwawy kryzys wewnątrz sudański zwany konfliktem w Darfurze (zachodnia prowincja tego kraju), na podobnym podłożu jak poprzedni. Jako że w wyniku podziału kraju w 2011 r. nie udało się osiągnąć pełnego rozdzielenia Arabów i Murzynów, a co za tym idzie chrześcijan i muzułmanów, napięcia w Sudanie nadal trwają. I sytuacja wciąż się pogarsza, co uwidacznia zestawienie WWL za ostatnie lata (kolejno 80, 84 i teraz – 87 pkt.) oraz dość wysoki poziom przemocy – 13, 3 pkt. Pomimo tego Kościół w Sudanie rozwija się z szybkością prawie 5 proc. rocznie.
Pierwszą szóstkę zamyka Syria, kraj, o którym większość myślałaby, że będzie na miejscu pierwszym. Przed rozpoczęciem wojny domowej w styczniu 2011 r. był to kraj w 90 proc. muzułmański, jednak posiadający liczną (6, 34 proc, 1, 4 mln wiernych) mniejszość chrześcijańską sięgającą swą historią początków Kościoła Chrystusa. Pięć lat niezwykle brutalnych walk pociągnęło za sobą bardzo wyraźne pogorszenie się sytuacji chrześcijan. Jednak chociaż prezydent tego kraju Baszszar Hafiz al-Asad niewątpliwie ma krew na rękach, to akurat chrześcijanie swojego cierpienia doznają ze strony jego przeciwników, którymi często są radykalni islamiści. Syria zgromadziła 86 pkt., jednak wskaźnik przemocy, choć stosunkowo wysoki (13,7) jest tam na podobnym poziomie jak w Indiach (13,5) w powszechnym odczuciu uchodzących za kraj raczej bezpieczny dla chrześcijan.
Gdybyśmy chcieli dokonać ogólnego podsumowania całej pięćdziesiątki państw, możemy wyciągnąć kilka, czasami zaskakujących wniosków. Po pierwsze, w ujęciu geograficznym mamy do czynienia z aż 32 państwami Azji, 15 Afryki i trzema, które należą do pozostałych kontynentów (Turcja – Europa, Meksyk i Kolumbia – obie Ameryki). Pod względem ludnościowym dominują kraje arabskie (18), kraje czarnej Afryki reprezentowane są sześciokrotnie, a Daleki Wschód ośmiokrotnie. Z kolei pod względem religijnym zdecydowanym liderem są kraje islamu – 34, dominujący buddyzm występuje w trzech (Laos, Bhutan, Myanma/Birma). Co ciekawe mamy też na liście dwa kraje formalnie chrześcijańskie, obydwa z Ameryki Łacińskiej: Meksyk (41) i Kolumbię (50). Są to kraje o bardzo wysokim poziomie przemocy w sferze publicznej będącej wynikiem potężnych wojen gangów narkotykowych (Meksyk) i długoletniej partyzanckiej wojny domowej, ale również działań karteli narkotykowych (Kolumbia).
Czasem występowanie lub niewystępowanie na liście pewnych państw, albo ich pozycja, może nas zaskakiwać. I tak na przykład wielu ludzi uważa, że Izrael prześladuje chrześcijan, tymczasem na liście tego państwa nie ma, jest za to Autonomia Palestyńska (23. miejsce, 64 pkt.), posiadająca wyższy poziom przemocy wobec chrześcijan niż Arabia Saudyjska. Na 15. znajdują się wspomniane już Indie, choć w opinii wielu hinduizm to raczej łagodna religia. Z kolei gdyby za punkt wyjścia przyjąć dawną przynależność do tzw. bloku wschodniego (krajów uzależnionych i będących sprzymierzeńcami dawnego Związku Sowieckiego), znaleźlibyśmy na liście aż 14 takich państw, choć samej Rosji tam nie ma. Gdyby zaś wziąć pod uwagę jedynie poziom przemocy wobec chrześcijan, czołówka listy wyglądałaby następująco:
Zasadniczo skład 50 państw, w których chrześcijanie są najbardziej prześladowani, nie zmienia się zbyt mocno. Na przykład w porównaniu z listą z roku 2009 ubyło jedynie pięć: Czeczenia (20), Zanzibar (31), Kuba (33), Maroko (40), Białoruś (44). Z tego dwie pierwsze pozycje nie są niezależnymi państwami, formalnie będąc częścią odpowiednio Rosji i Tanzanii. Na liście z roku 2009 Syria jest dopiero 46. (28 pkt.), co pokazuje jak bardzo zmieniło się położenie chrześcijan w tym kraju po wybuchu wojny domowej. Bardzo zmieniła się też sytuacji w Autonomii Palestyńskiej – z miejsca 40. (29,5 pkt.) przed ośmiu laty przesunęła się na miejsce 23. (64 pkt.) obecnie. Wciąż za to poprawia się sytuacja na Kubie. Jeszcze w 2008 r. oceniana na 40 pkt., rok później na 35,5, już w 2013 r. nie było jej na liście.
Z drugiej strony niepokoić musi inny wniosek, jaki wynika z porównania wyników roku 2008 z 2017. O ile wówczas ostatnie miejsce na liście zajmował Kazachstan z 22 pkt., to teraz jest to Kolumbia mająca 53. punkty. W zestawieniu sprzed ośmiu lat taka liczba punktów dawała miejsce aż 11. Nie jest to niestety wynikiem zastosowania innej metodologii, bowiem ówczesny i obecny lider, czyli Korea Północna, ma tych punktów niemal tyle samo (wzrost z 90,5 na 92). Wniosek może być więc jedynie taki, że w ciągu tych lat sytuacja znacznie się pogorszyła i to nie w paru miejscach, ale w skali globalnej. Choć gdyby zestawić wszystkie państwa z listy, otrzymalibyśmy bardzo podobne mapy: niemal ciągły pas ziemi obejmujący Północą Afrykę oraz Afrykę Wschodnią aż po Tanzanię, w zasadzie cały Bliski i Środkowy Wschód (gdzie wyjątkiem jest Izrael), Chiny i w końcu spore połacie Azji Południowo-Wschodniej. Niestety bardzo często są to najludniejsze państwa świata. Spośród pierwszej ósemki (ponad 150 mln mieszkańców) na liście mamy aż sześć państw, kolejno: 1, 2, 4, 6, 7 i 8. Wyjątkiem są Stany Zjednoczone (3) i Brazylia (5).
Poznaliśmy wiele liczb i zestawień statystycznych. Są one nieco bezduszne. Stalinowi przypisywane jest stwierdzenie: „Śmierć jednego człowieka to tragedia. Śmierć milionów ludzi to statystyka”. Niestety, niezależnie od tego, kto jest prawdziwym autorem tego zdania, trudno odmówić mu słuszności. Tak właśnie reagujemy – śmierć konkretnego człowieka, którego zdjęcie mogliśmy zobaczyć, a imię i nazwisko poznać, wzbudza w nas smutek i współczucie. Kiedy jednak czytamy, że gdzieś na świecie w określonym przedziale czasowym zginęło kilkaset, kilka tysięcy, a nawet kilkanaście tysięcy bezimiennych osób, w najlepszym razie pochylimy się z troską nad problemem, a nie nad tymi konkretnymi ofiarami. Tym bardziej, że – co warto zauważyć – taki zabieg powoduje, iż chcąc nie chcąc, pewną liczbę tych, którzy są przecież opłakiwani przez swoich bliskich, my po prostu „zaokrąglamy”. Tak już jest.
A jednak dokonywanie takich uogólnień może także dać dobre rezultaty, ponieważ bez względu na to, jak bardzo bezdusznie może to brzmieć, pozwala nam to dostrzegać pewne ważne procesy. A to może pomagać na nie reagować.
Pamiętajmy więc, że za tymi wszystkimi liczbami i miejscami na liście znajdują się konkretne osoby, takie jak wspomniana Asia Bibi, jak 27 koptyjskich chrześcijan (prawie wyłącznie kobiety i dzieci) zamordowanych w zamachu bombowym na kościół w Kairze 11 grudnia 2016 r., jak 47 nigeryjskich chrześcijan ze stanu Kaduna zamordowanych 13 listopada 2016 r. w serii ataków islamistów, jak SularamKashyap, jego ciężarna żona Sudri oraz jego rodzice brutalnie pobici przez radykalnych hinduistów 8 października we wsi Kuther w stanie Ćhattisgarh. To tylko wybrane, nieliczne przykłady z ostatnich trzech miesięcy minionego roku. Ogólną liczbę prześladowanych chrześcijan na świecie liczy się w milionach, a ofiar śmiertelnych w tysiącach, co oznacza, że każdego bez wyjątku dnia roku gdzieś na świecie ginie co najmniej dwadzieścia osób tylko z tego powodu, że wyznają wiarę w Chrystusa.
]]>